Dziesiaty obóz wakacyjny wspólnoty "Wiara i Swiatlo" z Ostródy

W dniach 24.06.- 05.07.2007 juz dziesiaty raz, udalo sie zorganizowac obóz wakacyjny dla osób niepelnosprawnych z naszej wspólnoty pod opieka wolontariuszy, tym razem wyjechalismy do Zakopanego.

 "Obóz"- w naszej wspólnocie to slowo zawsze budzi duzo emocji i przywoluje rózne skojarzenia. Obóz- dlugo wyczekiwany odpoczynek; wyjazd z dala od rodziców, wedrówki po górach, czasem wyczerpujace; wspólna zabawa; odpowiedzialnosc za drugiego czlowieka, przebywanie z nimi 24h na dobe. Te okreslenia nie stanowia jednak pelnej definicji obozu. Obóz, to szkola- szkola zycia, cierpliwosci, pokory, usmiechu pomimo trudu. To jednak nie sa najwazniejsze cechy, których uczy obóz. Najpelniejszym obrazem naszego wspólnego letniego wypoczynku bedzie natomiast stwierdzenie "szkola milosci". Bo to jej wlasnie uczymy sie karmiac naszych podopiecznych i odpowiadajac setny raz na to samo pytanie. To ona sprawia, ze podczas górskich wedrówek mamy sile na tyle, zeby pomagac i zachecac niepelnosprawnego Przyjaciela. To ona sprawia, ze 50 tak róznych od siebie osób potrafi stac sie jedna rodzina. To ona daje sile, zeby kazdego dnia zapominac o sobie i byc dla innych. Jest dla nas wszystkich bardzo cenna, dlatego staramy sie, by byla obecna w kazdym elemencie obozu.

 7 rano to bardzo wczesnie po meczacym dniu i przegadanej nocy (tyle przeciez do opowiadania) . Pierwsza mysl rano: " nie wstaje" Na szczescie z pomoca przybiega zaraz milosc. Podnosi z lózka, motywuje, zeby ubrac podopiecznego i jeszcze przykleja do twarzy usmiech, obok worków pod oczami.

8 rano- sniadanie. Takie pysznosci na stole, zawsze starano sie dobrze nas tu ugoscic, a obóz zawsze sprzyja apetytowi. Reka sama rwie sie do tak zawsze oczekiwanego sera, szybko, zeby tylko dla mnie starczylo. A milosc pozwala cierpliwie poczekac, podzielic sie z innymi. Kazdy jest zadowolony.

9- wyruszamy na wedrówke. Bylismy w Dolinie Chocholowskiej, Strazyskiej, obeszlismy Morskie Oko. Oszalamiajace widoki nie zawsze byly wystarczajaca motywacja aby isc dalej, pomimo braku sil. Trzeba bylo wciagac na góre wózki, wciaz zachecac zmeczone osoby niepelnosprawne. Gdyby nie milosc, która pozwalala wzajemnie sobie pomagac i dodawala zadziwiajacej sily, juz w polowie trasy zrezygnowalibysmy. Ale szlismy dalej. Kamienie, bloto, strome sciezki, deszcz albo palace slonce- nie bylo dla nas przeszkód.

13- msza swieta. Mielismy mozliwosc uczestnictwa w niej w róznych swiatyniach. Bylismy w Ludzmierzu, sanktuarium Matki Boskiej, nazywanej przez górali Gazdzina Podhala; w kosciele przypominajacym ksztaltem zlozone do modlitwy rece na Olczy, gdzie wreczone zostaly nam Cudowne Medaliki; w kaplicy sióstr Urszulanek na Jaszczurówce, gdzie moglismy zobaczyc pokój w której mieszkal Jan Pawel II, gdy przyjezdzal w swoje ukochane Tatry. Bylismy takze w niewielkich, ale bardzo nastrojowych kapliczkach górskich, m.in. na Gubalówce. To wlasnie msza swieta jest dla nas najwiekszym zródlem i wzorem tej milosci, która buduje kazdy nasz dzien. Uczymy sie jej tu od Mistrza, który poswiecil jej Swoje zycie do konca.

 17- wieczorek pogodny. Wspólne zabawy, spiewy, gry... Milosc zawsze wnosi w serca pokój i szczescie, które wyrazamy we wspólnej radosci. Potrafimy wspólnie sie smiac, wyglupiac i milo razem spedzac czas.

 Nasza wzajemna milosc podczas wyjazdu na nic by sie stala, gdyby nie dobre serca sponsorów: Fundacji PZU oraz wsparcia PFRON, przekazywane nam przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Ostródzie. Dobrzy ludzie, którzy chca nam pomagac, sa ogromna motywacja, aby tworzyc kochajaca sie wzajemnie wspólnote.

Obóz juz sie skonczyl, wrócilismy do domu. Ale to slowo nadal bedzie dla nas wazne, nie tylko dlatego ze bedzie kojarzylo sie z wyjazdem, który czeka nas za rok. Zdjecia, wspomnienia, to czego sie nauczylismy, milosc, której doswiadczylismy beda owocowaly podczas spotkan w ciagu roku, ale takze w zyciu poza wspólnotowym. Pozwola wypelniac nam misje budowania w swiecie cywilizacji milosci.

Paulina Weglarz